sobota, 22 marca 2014

"Zaprawianie wspomnień" - po wernisażu

Jeszcze jestem pod wrażeniem wczorajszego wernisażu. Lubię kiedy wystawa przyciąga wszystkie pokolenia, a wczoraj publiczność naprawdę dopisała. W dodatku kiedy Agnieszka prowadziła wernisażowe mini-warsztaty i w pracowni aż huczało od twórczej aktywności, niepostrzeżenie nadeszła... wiosna.  I to chyba dopełniło gorącej atmosfery ;).
Kiedy w zeszłym roku prowadziłam cykl warsztatów ze scrapbookingu w Jordanie, zamarzyło mi się pokazać wystawę osoby, która mnie zainspirowała, mojego guru od tej metody rękodzieła. To dla mnie wielka radość, że się udało.
Poznałyśmy się z Agnieszką Posłuszny na forum internetowym portalu Gazeta "Rękodzieło i ozdoby", i chyba na początek przyciągnęło nas wspólne zainteresowanie - latarnie morskie.
Oglądałam jej kolejne prace z coraz większą fascynacją, aż zdałam sobie sprawę, że nie jest to tylko rękodzieło, ale już sztuka, bo jest w nich wszystko to, co w sztuce być powinno, a może nawet to, czego w sztuce mi brakuje. Przede wszystkim są z życia wzięte. Sztuka współczesna nie zawsze czerpie z życia, coraz częściej odnosi się do siebie samej, staje się hermetyczna, niezrozumiała dla kogoś, kto nie zna kontekstu. Nawet w filmie szeroko obserwujemy takie zjawisko odnoszenia się do wcześniejszych filmów, a nie do życia, zjawisko odnoszenia się do konwencji, grę, zabawę konwencją. Coraz rzadziej sztuka współczesna czerpie ze zwykłej-niezwykłej codzienności. Miewam też wrażenie, że skończył się w sztuce czas mówienia o przeżyciach, które są uniwersalne dla wielu z nas, odnosi się ona raczej do pewnych ekstremalnych sytuacji, do peryferiów codzienności. A mówiąc o tej codzienności zwykłej-niezwykłej mam na myśli różne drobne, aczkolwiek cenne przeżycia, takie jak miłe spotkanie, wyjście do kina, pierwsze słowa dziecka, kupno nowego aparatu, sytuacje zabawne, spotkania rodzinne, wspomnienia jakiegoś ulotnego nastroju, smaku, melodii.
Agnieszka uwiecznia właśnie takie perełki, jest kronikarzem drobnych radości.
Są w jej dorobku przede wszystkim prace afirmujące rzeczywistość, w których utrwala dobre chwile, ale są też takie których charakter jest terapeutyczny, oczyszczający, chociaż trudno to nawet niejednokrotnie wychwycić, bo nawet te są, dla mnie przynajmniej, w pełni pozytywne. Wypracowała sobie także swoją prywatną symbolikę – np. skrzydła motyla oznaczają przemianę, czapki wróżki odsyłają do bajkowego świata...
No i w końcu muszę powiedzieć, w jak pięknej formie jest to wszystko podane. Niesamowite wyczucie koloru, stylistyki, bezustannie zaskakujące nowatorstwo – wielość zastosowanych technik, materiałów, preparatów, ich umiejętne łączenie, (a nie jest to łatwe, bo scrapbooking jest z pewnością najbardziej bałagano-genną dziedziną twórczości :)). Agnieszka potrafi wykorzystać takie skrawki rzeczywistości, w których ktoś inny nic by nie zobaczył. A jeśli idzie to w parze z pięknymi zdjęciami, umiejętnością wyłapania, uchwycenia jednym celnym skwitowaniem jakiejś esencji chwili, z zacięciem reporterskim, to chyba mamy pełnię szczęścia. To naprawdę wyjątkowe prace. Przekonajcie się sami - można je u nas zobaczyć jeszcze do końca kwietnia (w poniedziałki, wtorki i czwartki po 15tej).
Więcej zdjęć z wernisażu na profilu pracowni/galerii Bakcyl na fb .













2 komentarze:

J.Dark pisze...

Uwielbiam prace Agnieszki. :)
Widzę, że nawet załapałam się na zdjęcia. ;)

Anonimowy pisze...

Dziękuję z wielkim wzruszeniem :)
To mnie to było wspaniałe wydarzenie i piękne przeżycie. Cieszę się, że mogłam je dzielić z tyloma fajnymi osobami :))