Dzisiejszego popołudnia już wejście do „Jordana” zapowiadało,
że w środku będzie się działo coś niezwyczajnego. W udekorowanie ganku
zaangażowały się grupy młodsze oraz średnia. Na balustradach kręciły się
błyszczące rybki, dalej odwiedzających witały prace wykonane w technice frotażu
i projekty wymarzonych domów. Z pracowni, z której zniknęły stoły do pracy,
oświetlonej inaczej niż zwykle, dobiegały zapachy jak z zacnej cukierni (ciacha
całą noc piekły p. Marysia i KarolinaJ)...
Ale najważniejsze były
rzecz jasna obrazy – wśród nich martwe natury, portrety, wnętrza, zwierzęta
(domena Oli i Sabiny), i te „świeżo malowane”, ostatnie, najswobodniejsze,
tarnogórskie impresje, pejzaże. Powoli zaczęli się schodzić goście. Wkrótce
zrobiło się tłoczno i gwarno od rozmów, pytań do artystek, słów uznania dla ich
talentów i pracy. Niektórzy przybyli całymi rodzinami. Nie zabrakło jak zwykle
byłych uczestniczek zajęć, obecnie studentek – to są zawsze przemiłe
odwiedziny.
Wielkie dzięki chcę złożyć przede wszystkim na ręce pana dyrektora za poparcie dla moich pomysłów, pana Roberta za wymalowanie pracowni, pana Henia za wszelką pomoc i rozwiązania techniczne, które nawet wyprzedzały moje myśli. Dziękuję moim malarkom: Julii Banduch, Sabinie Bindrich, Wiktorii Cieślińskiej,
Milenie Janik, Alicji Kaczmarek, Karolinie Kurzacz, Ani Miś, Mai Pilarek, Oli Pniok, Izie Szedel, Ewelinie Trojan. Także ich rodzicom, którzy motywują je do rozwoju. Bo chociaż są to w większości dziewczyny, które same wybierają sobie zajęcia pozalekcyjne i same na nie przychodzą, to wsparcie rodziców nadal ma tu duże znaczenie.
Należałoby dodać, że najmłodszy gość dzisiejszego wydarzenia miał 2, a najstarszy 102 lata.
Warto tworzyć i warto robić wystawy choćby właśnie dla takiej wyjątkowej
publiczności. Otwarcie pracowni-galerii Bakcyl na pewno na długo zapadnie nam w
pamięć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz